poniedziałek, 17 czerwca 2013

Więzienie S-21 Tuol Seng i Pałac Królewski

W sobotę w końcu ruszyliśmy się aby coś zobaczyć. Na początek więzienie S-21 i Pałac Królewski.
Okazało się, że to słynne więzienie jest kilkanaście minut od nas, na piechotę. Postanowiliśmy przejść się tam.
Mało kto chodzi tutaj piechotą, są tu wprawdzie czasem chodniki ale służą one głównie do parkowania samochodów i motorów, dlatego też ciężko poruszać się na nóżkach.
Ale chcieliśmy się przejść a dodatkowo jeszcze potrzebny był nam bankomat - w kieszeni pozostało nam 700 rieli.
I jak tu chodzić po chodniku?

Po kilku minutach namierzyliśmy bankomat, który niestety też pobiera prowizję - 4$. No trudno - są tu też podobno bankomaty nie pobierające prowizji tylko nie udało mi się jeszcze ich znaleźć.

Skoro jesteśmy już przy kasie można coś zjeść - Aga była głodna, ja zjadłem jajka w domu. '
Całkiem miła knajpa, więc siadamy.


I tu pojawił się problem ponieważ dostaliśmy Menu o takiej treści:
Smacznego!



Na coś trzeba było się zdecydować a dodatkowym problemem był brak znajomości innego języka niż khmerski przez obsługę. Niestety, żadne z nas nie mówi jeszcze płynnie po kambodżańsku wobec czego przeszliśmy na język migowo-obrazkowy. W wyniku dłuższych pertraktacji Aga dostała prawie to co chciała:


Zupa + piwo = 2 $. Koniecznie trzeba nauczyć się khmerskiego bo może w menu jest niższa cena? ;)

W knajpie dosiadł się do nas młody chłopak, który dobrze mówił po angielsku. Z tego co mówił to razem z ojcem prowadzą biuro, które pomaga w przedłużaniu wizy oraz zmianę wizy z turystycznej na biznesową. Byłoby fajnie - nie musielibyśmy jechać teraz do Bangkoku (to jeden ze sposobów na przedłużenie wizy - można wyjechać z Kambodży i za chwilę wrócić - dostaje się znowu wizę na 30 dni). Podróż do Bangkoku autobusem trwa 12 godzin, koszt - 18$.
Dał mi swoją wizytówkę, w tygodniu zadzwonię - zobaczymy.

Ruszyliśmy w kierunku więzienia S-21 (Tuol Sleng).
Kilka faktów w dużym skrócie (bardziej szczegółowo można przeczytać w Wikipedii, TUTAJ):
Więzienie działało w latach 1975-1979, zaadaptowano do tego celu szkołę, zostało zamordowanych w nim 17.000 - 20.000 ludzi, przeżyło tylko 12 osób. Służyło ono głównie do wymuszania zeznań torturami.
Wejście do więzienia:


Miejsce poboru opłat, kasa - wstęp 2 $.


Moim zdaniem zwiedzanie tego więzienia nie jest najsympatyczniejszym zajęciem, widoki nie są zbyt miłe, ogólne wrażenie jest przygnębiające.
Podobno całość została zachowana w takim stanie jaki zastała armia wietnamska podczas jego wyzwolenia. Z tym mogę się zgodzić - faktycznie nie widać aby cokolwiek było przy nim robione.

Kilka zdjęć, a dla dociekliwych reszta w GALERII








Na terenie więzienia rosną sobie teraz takie owoce - ciężkie jak cholera.


Po opuszczeniu tego miejsca wsiedliśmy do tuk-tuka, chwila negocjacji i ustaliłem cenę za kurs do Pałacu Królewskiego.
Jest to spory kompleks budynków otoczony murem i strażnikami.


Weszliśmy wewnątrz i tutaj Aga przypomniała sobie, że jest niestosownie ubrana, powinna mieć długie spodnie lub spódnicę. Ale nic, to - twardo idziemy do kasy, pewnie jakoś da się to załatwić. I rzeczywiście - jest wypożyczalnia spodni - koszt 1.000 rieli + 5 $ zwrotny depozyt.

Wstęp na teren obiektu kosztuje 25.000 rieli lub 6,5 $ - lepiej mieć riele, dużo korzystniej to wychodzi - my niestety mieliśmy dolary.

Aga w gustownych spodenkach, po prawej i lewej kasy.


Na terenie jest kilkanaście budynków prawie do wszystkich można wejść jednak nie wszędzie można robić zdjęcia. Więcej zdjęć z kompleksu do zobaczenia w GALERII




Oczywiście w najważniejszym pomieszczeniu - zakaz robienia zdjęć i faktycznie siedzie wewnątrz na krzesełkach 6-ciu strażników i pilnują czy ktoś nie wyciągnie aparatu.









Makieta świątyni Angkor.Też tam się oczywiście wybierzemy ale na to potrzeba kilku wolnych dni.





Do każdej ze świątyń trzeba ściągnąć buty i w chodzi z gołymi syrkami ;)
W świątyni w której jest Budda wykonany w całości ze złota oczywiście zakaz robienia zdjęć. Jak na moje oko złoty Budda nie różni się od innych zrobionych z mniej szlachetnych metali.



W innej świątyni taki sam Budda, tylko "podróba", już nie złoty.



Święte źródełko, które jak wszystkie takie źródełka jest cudowne i jest dobre na wszystko ;)







I zakończyliśmy zwiedzanie Pałacu, odzyskaliśmy jeszcze depozyt za spodnie i opuściliśmy teren Pałacu.

Podsumowując, więzienie - przygnębiające przeżycie ale nie wywarło na nas aż tak wstrząsającego wrażenia. Wydaje mi się, że na nas, Polakach nie robi to takiego wrażenia - widzieliśmy Oświęcim, Auswitz, oglądaliśmy filmy wojenne więc to więzienie jest kolejnym miejscem kaźni.

Pałac Królewski - może jestem marudny ale jakoś tak również nas nie zaskoczył. Owszem, ładne budowle, ciekawe, inne niż w Europie ale... jakoś tak - bez szału. Wszędzie figurki Buddy, mniejsze lub większe, złote lub srebrne. Na początku jest ciekawie ale po chwili to powszednieje.
Słowem, obie atrakcje - bez szału - ale to nasze subiektywne odczucie. Owszem, oczywiście warto zobaczyć lecz myślałem, że będzie to dużo większe przeżycie.

Z Pałacu Królewskiego przeszliśmy się do naszej ulubionej knajpki - piwo za 0,5$ ;) I wtedy zaczęło padać - najpierw delikatnie i nagle jak nie lunie!
A do domu mamy kawał drogi.
Wynajęliśmy tuk-tuka, umówiłem się z nim, że zatrzyma się przy Night Market (chcemy kupić kurczaki z rożna) później się zatrzyma w centrum handlowym (musimy zrobić zakupy) no i na koniec dostarczy nas do domu. Za taką trasę, ok. 30 minut jazdy kierowca chciał 3 $ - nawet nie dyskutowałem ;)
Dla porównania kurczak z rożna kosztuje 5,5$.


Jechaliśmy i lało niesamowicie, ulice zamieniły się prawie w rzeki nie w każdą można było wjechać. Kierowca kluczył objazdami aby dojechać do centrum handlowego.
Tak wyglądają ulice podczas deszczu:



Zakupy w galerii Sorya.


Tak wygląda kupiony kurczak za 5,5$, dodatki są podwójne bo kupiliśmy 2 sztuki.


A tak to cudo wygląda po przekrojeniu. Sympatyczna łapka, prawda?


W smaku - jak dla mnie fatalne - nie smakował mi po prostu. W porównaniu z nimi polskie kurczaki z grilla to arcydzieło sztuki kulinarnej. Byliśmy głodni więc jednego zjedliśmy natomiast drugi wylądował w koszu. Nigdy więcej!

7 komentarzy:

  1. Źródełko na pewno nie tak święte jak ukraińskie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poproszę o szczegółowe informacje wszystkich zorientowanych - cóż to za afera była z ukraińskim źródełkiem?

      Usuń
  2. Adres dał mi Krzysztof Kow. więc obserwuję. Ciekawe ile jeszcze wytrzymasz bez pizzy? A może podjadasz? Skromną prośbę zostawiłem przy poście z 3 czerwca. Jeśli niewykonalna to idź pożycz może sól. Nie zapomnij o aparacie. Pozdrawiam
    Irass

    OdpowiedzUsuń
  3. A to Ty ;) Nie poznałem po charakterze pisma... Prośba na razie awykonalna. Nie mogę przedrzeć się przez ochroniarzy, którzy tam pilnują ;) Odezwij się do mnie na maila. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  4. Największe wrażenie z wycieczki robi...łapka kury. Musieliście być bardzo głodni, żeby to zjeść.
    Fotka z zalaną ulicą bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy kupnie kurczaka deszcz lał i łapki nie było widać a w domu po rozpakowaniu już nie było wyjścia... Do czego to głód może człowieka zmusić ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy taka wycieczka jest droga? Zastanawiam się nad takim wyjazdem, ale nie wiem czy nie będzie mi potrzebna jakaś pożyczka aby go sfinansować. Możesz mi podać przybliżone koszta?

    OdpowiedzUsuń