wtorek, 11 czerwca 2013

Mobilne sklepy

Ogólne spostrzeżenie - wszyscy starają się tutaj handlować, czymkolwiek. Bardzo rozpowszechnione jest jeżdżenie ze swoim towarem - na rowerze, na motocyklu albo też specjalnie przerobionym tuk-tukiem do sprzedaży.
Mobilne sklepy - to moja nazwa autorska ;) - handlują wszystkim - jedzenie, picie, inne... Pod pojęcie "inne" można wrzucić wszystko - szczotki, zegarki, no po prostu wszystko.
Każda uliczka, nawet najmniejsza wprost kipi życiem. Nie sposób przejść bez usłyszenia kilku zaczepek, szczególnie od kierowców tuk-tuków i motocykli. Za każdym razem pytają się czy gdzieś podwieźć - nie są to jednak nachalne zaczepki. W większości przypadków wystarczy - thank you i dają spokój, chociaż niektórzy chcą sobie pogadać z białasem - przede wszystkim ci, którzy mówią choć trochę po angielsku.


Sprzedawca kokosów. Pan maczetą rozwala kokosa, robi małą dziurkę (no chyba, że wyjdzie duża), włada słomkę i oddaje gotowy produkt do picia.


U tego sprzedawcy można kupić - to co widać na zdjęciu, akcesoria sprzątające.


Tu można zakupić pełnowartościowy posiłek - "coś" z jajkiem, ale na pewno na gorąco i na pewno można się najeść. Cena - prawdopodobnie 2.000 rieli, czyli 0,50$. Piszę prawdopodobnie ponieważ jest tu ogromny problem z porozumiewaniem się. Język angielski jest mało znany a na ichnich targowiskach w ogóle. Nie znają nawet zwrotu "how much?". Podchodzę, pytam się o cenę a pani rozgląda się dookoła szukając jakiegoś tubylca, który coś kuma w tym cudzoziemskim języku...


Kantor wymiany walut. Jest ich tu bardzo, bardzo dużo. Kantory połączone są też z jakimiś sklepikami. Kurs wymiany dolarów różni się w zależności od dzielnicy ale jest bardzo zbliżony, groszowe sprawy. Przy wymianie nie ma obawy o jakieś kanty, wszystko odbywa się w atmosferze wzajemnego zrozumienia ;)


Na tym stoisku można zamówić sok z trzciny cukrowej. Widoczne na zdjęciu "badyle" to właśnie trzcina cukrowa, przepuszczane są przez maszynkę i wyciskany jest z nich sok. Wszystko dzieje się na naszych oczach.



Budka z napojami.


Ananasy. Zimne i fantazyjnie rzeźbione. Pyszne! Cena - 2.000 rieli (0,50$) za sztukę.



Grilowana kukurydza, cena ta sama - 2.000 rieli - 0,50$ za sztukę.


Świeżo krojone owoce o nazwie.... hmmm... khmmm... nie mam pojęcia ;) Nie są to duriany bo te potwornie śmierdzą - ale to temat na osobną opowieść.


Małe małże, które cały czas są podgrzewane, pod spodem jest palenisko. Bardzo dobre, jest z nimi kupe roboty przy jedzeniu jak kiedyś przy szprotkach ;) Ale warto! Bardzo fajne jako przekąska np. podczas oglądania telewizji.


A tak się odbywa produkcja lodu. Najpierw jest rąbany tasakiem i później kawałki wrzucane są do maszyny, która je rozdrabnia i wylatuje na dole do parcianego worka.


Ślimaki - małe i duże, również grzeją się na ogniu. Cena bliżej niezidentyfikowana z uwagi na brak wspólnego języka ;)

2 komentarze:

  1. to na zdjęciu to jackfruity , tak mi się wydaje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może, być może, nie mam pojęcia a spytać nie za bardzo jest jak ;)

    OdpowiedzUsuń