Dzisiaj z okazji
niedzieli wybraliśmy się na małą wycieczkę. Jechaliśmy przez wioseczki,
zatrzymywaliśmy się żeby się ochłodzić w wodzie, zabłądziliśmy także ;)
Kierownik w stroju roboczym przed domem:
Okolice portu:
Sklep i postój "taksówek" przy porcie:
Resort Beach Placid tam gdzie mieszkałem. Aga chciała koniecznie zobaczyć, wprawdzie wstęp kosztuje 60 peso ale kto białemu zabroni wejść ;)
Uwaga! To nie jest ani Photoshop ani fotomontaż, po prostu dobry fotograf.
Tutaj zatrzymaliśmy się żeby wykąpać się. Tutaj woda w morzu jest tak cieplutka, że gdyby nie trzeba było palić to można siedzieć cały czas, godzinami. Dodatkowo można oglądać sobie różne żyjątka, które pływają w morzu albo leżą na dnie. Dość długo jest płytko więc można chodzić i obserwować.
Napotkane zwierzątko po drodze.
Tutaj panika w oczach bo nie wiem gdzie jesteśmy a wokół dzika dżungla ;)
Sklepik po drodze. Szukaliśmy papierosów i wszędzie mieli mentolowe a tutaj pani miała Marlboro ale niestety nie całą paczkę tylko 19 sztuk. Bo tu na sztuki się sprzedaje. Wykupiłem cały zapas jaki mieli w sklepie - wszystkie 19 sztuk ;) I oczywiście obowiązkowe piwo dla ochłody i dalej w drogę!
A tu już sklep w Bantayanie (stolicy). Bo jakoś tak wyszło, że akurat tutaj wyjechaliśmy z dżungli ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz