wtorek, 28 maja 2013

Przeprowadzka

Trochę na tych Filipinach się już zasiedzieliśmy i nadszedł czas na zmianę "klimatu". Dodatkową motywacją było to, że Aga miała wizę ważną do 26.05 a kolejne przedłużenie jest kosztowne, odczułem to na własnej skórze.
Zaczęliśmy szukać jakiegoś ciekawego kraju. Pod uwagę braliśmy Tajlandię, Wietnam, Kambodżę.
Wietnam odpadł ponieważ są niezbyt dobre opinie o Wietnamczykach. Została Tajlandia i Kambodża. O Tajlandii wiedziałem teoretycznie już dość sporo wobec czego wybraliśmy Kambodżę o której nie mamy zielonego pojęcia ;)
Najważniejsza sprawa to to, że nie ma tam problemu z internetem więc jedziemy.
Zaplanowałem jeszcze wyjazd tak żeby kilkanaście godzin spędzić w Singapurze i zobaczyć chociaż trochę to miasto.
Wylot mieliśmy z Cebu do Singapuru w piątek o 12.55. W czwartek normalnie w pracy trzeba siedzieć do godz. 22, Aga już pakowała ja coś szukałem w necie o Kambodży i pracowałem. Ok. 23 wyskoczyłem na motorku do bankomatu po pieniądze żeby mieć na jutro na drogę no i żeby zapłacić opłatę wylotową z Filipin (kolejny ich podatek). Tak się fajnie złożyło, że bankomat działał ale nie było w nim pieniędzy ;)
No i niestety musiałem wsiąść na motor i jechać do Bantayanu kilkanaście kilometrów w ciemną noc. W baku sucho bo zaraz miałem motor oddać, stacja paliw czynna tylko do 17. Zebrałem całą gotówkę jaka nam została i ruszyłem na poszukiwanie lokalnej stacji, która sprzedaje paliwo w butelkach po coca-coli. Udało się znalazłem, dolałem do baku i pojechałem. Obyło się bez żadnych przeszkód, wróciłem cały i zdrowy z kasiorą w kieszeni.
Musiałem jeszcze zwinąć kabelek od neta (25m) pochować cały sprzęt więc położyłem się spać około 3 w nocy a pobudka przed 4.
Do promu dojechaliśmy bez problemów, rozsiedliśmy się i po chwili na prom wjechała karetka pogotowia. Wnieśli na noszach (nosze takie jak widać na filmach z czasów wojny) nieprzytomną kobietę i nosze położyli obok nas na ławce. Przykry widok a do tego warunki jej transportu były też nieszczególne.
Dopłynęliśmy do Hagnaya skąd jest autobus do Cebu. Bardzo chętnie skorzystałem z tragarzy bo moja walizka jest masakrycznie ciężka i w kiepskim stanie (bez kółek, bez rączki) można ją nieść tylko na głowie.
Naganiacze oczywiście namawiali nas na taksówkę ale już się nie daliśmy nabrać. Autobus jedzie tyle samo czasu, jest też klimatyzowany.
Na lotnisko dotarliśmy bez problemu, Olga przyjechała i przywiozła mi mój paszport i dodatkowo jeszcze kartę ID, coś takiego jak filipiński dowód.

Przed lotniskiem w Cebu.


Pan, który pokazuje taksówką gdzie mają się zatrzymać.


 No to za chwilę startujemy, planowo o 12:55


2 komentarze:

  1. Zrobiłem sobie kawę, rozsiadłem się wygodnie, zabieram się do czytania a tu mi się wpis nieoczekiwanie skończył :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo to jest serial w odcinkach, nie wiadomo co będzie dalej, nawet reżyser nie wie.

    OdpowiedzUsuń