wtorek, 28 maja 2013

Malapascua

[18.05.2013]
W ten weekend postanowiliśmy popłynąć na wyspę Malapascua, która jest jednym z ważniejszych miejsc dla nurków z całego świata. Wspaniałe rafy, jest też tam zatopiony okręt japoński z czasów wojny, można spotkać rekina. Wszystko się zgadza tylko żeby to zobaczyć trzeba nurkować z butlą a żeby nurkować z butlą trzeba mieć licencję, przejść kurs. Wprawdzie jak się dowiedziałem można nurkować bez zezwoleń ALE trzeba umieć. Nigdy tego nie robiłem więc nie odważyłem się. Można zrobić tu na miejscu kurs (cena podobna jak w Polsce) ale kurs składa się także z części teoretycznej a jak wiadomo na Filipinach język polski nie jest językiem wykładowym więc marne szanse żebym wszystko ogarnął ;)

Rozpisałem się a trzeba w końcu przecież na wyspę ruszyć.
Malapascua oddalona jest od nas w linii prostej ok. 40 km. To dość daleko wobec czego wynajęliśmy super bezpieczny i komfortowy statek do podróży dalekomorskich wraz z załogą.
Załoga to: kapitan + Romi a super bezpieczny i komfortowy statek widać na zdjęciach.

Godzina 5 rano - jesteśmy na plaży w oczekiwaniu na kapitana łodzi.

 Już na łodzi, za nami kapitan.

 Widoki podczas podróży.



Po trzech godzinach dotarliśmy do wyspy. Sama wyspa jest malutka, nie ma tu ulic samochodów. Przy plaży są same resorty z nastawieniem na nurków. Wszędzie reklamy - z nami zobaczysz rekina, itp.


Oprócz nurkowania to nie ma tu za wiele atrakcji a w zasadzie żadnych więcej. I tu z pomocą przyszedł nam "nieoceniony" Romi. Plan pobytu był mniej-więcej taki: dopływamy na wyspę, poszwędamy się trochę, coś zjemy i później z powrotem na łódź - snoorkelingować.
Zeszliśmy na ląd, przeszliśmy się wzdłuż całej plaży z wszystkimi resortami i knajpami. Usiedliśmy w jednej z nich (oczywiście z Romim) wypiliśmy po piwie i Romi zaproponował, że zamiast jeść gdzieś tu w restauracjach to lepiej kupmy ryby, kalmary i zgrilujemy je u jego znajomego.
Ciekawość - pierwszy stopień do piekła - przezwyciężyła, ciekawe jak tu mieszkają Filipy?*
*Filip - pieszczotliwa nazwa Filipińczyka

No więc idziemy w głąb wyspy podziwiając widoki.

 

Koguty - proszę zwrócić szczególną uwagę - wszystkie są przywiązane ;) Przede wszystkim dlatego żeby nie walczyły między sobą. Do walki jest przecież arena. 

Trochę pokluczyliśmy po tubylczych uliczkach i w końcu doszliśmy do celu. Murowany dom pośród wielu innych, podobnych. Na tle innych wypada całkiem nieźle.
Drzwi - jak widać. W oknach szyb nie ma, tylko "drewniane" okiennice. Na podłodze - beton. To co widać przed drzwiami, mokra strużka to efekt tego, że jednemu z dzieci zachciało się siku. Staje wtedy w drzwiach i siura ;) Dziewczynki mają trudniej - po lewej we wnęce na końcu jest cos na kształt kuchni, łazienki. Tam kucają i sikają.

To są dzieci znajomego Romiego. Różnica w ich wieku to tak na oko rok. Kobieta jest aktualnie w ciąży.



W domu ciężko było wysiedzieć (muchy, zaduch) wyszedłem odsapnąć na dworze. Bardzo miło się siedzi na krzesełku przy 40 stopniach. A do tego zbiegły się zaraz jakieś dzieci, much nie liczę ;)


Wnętrze domu, Aga z gospodynią.



Proces przygotowania posiłku wyglądał następująco.
Romi - Jarek, co kupić ryby czy kalmary? Kup trochę tego i tego.
Romi - ok, Jarek, daj kasę. Ok.
Po chwili wrócili z zakupami. Zaczęli przygotowywać, czyścić ryby i kalmary.
Po 15 minutach, Romi stwierdził, że żeby rozpalić grilla potrzebny jest węgiel.
Romi - Jarek, potrzebny jest węgiel, daj kasę....
Palenisko z grillem.


Po ok. godzinie czasu czekania w tym upale mieliśmy już serdecznie dość. No ale cóż zrobić, takie są Filipiny... W końcu obiad się zrobił, zabraliśmy go na łódź i w końcu wypłynęliśmy ponurkować.
Widoki faktycznie porywające, ryby, rafa itp. Jest bardzo głęboko, tak na oko ze 20 metrów a mimo to widać na dnie rafę i pływające ryby. Zatrzymywaliśmy się w kilku miejscach na nurkowanie, fajnie ale nie ma różnicy pomiędzy rafą na tej wyspie a tam gdzie byliśmy na samym początku, koło nas. Pewnie jak się naprawdę nurkuje to jest dużo ciekawiej...






W jednym z miejsc tubylcze dzieci skakały sobie do wody z takiej "skałki".
 

W drodze powrotnej widzieliśmy ciekawe zjawisko - latające ryby. Wyskakują z wody i przez kilka, kilkanaście metrów "fruną" nad powierzchnią.
Jeszcze taki statek chciał nas staranować ale umknęliśmy ;)


Film:

1 komentarz:

  1. Z tej skały to trzeba było skoczyć w ramach filipińskich atrakcji :)

    OdpowiedzUsuń