Zgodnie z umową o 9 przyjechał motor. Na szybko dostałem instrukcję obsługi i zostałem sam na sam z tym potworem.
Prawo jazdy nie jest wymagane ale kask absolutnie tak! Na wyposażeniu dostaliśmy także 2 kaski.
Najpierw jazda próbna. Jako-tako daję sobie radę ale najbardziej boję się nie samej jazdy ale totalnego chaosu panującego na drogach i braku zasad. No ale cóż - kto nie ryzykuje - ten w szpitalu ze złamanym kręgosłupem nie leży ;)
Plan jest taki, że pojeździmy po okolicy i sprawdzimy czy są jakieś inne, lepsze hotele od naszego a przy okazji rozejrzymy się co tu jest ciekawego.
W mapach google w telefonie zaznaczyłem przede wszystkim Białe i Czerwone Wydmy - najciekawsze atrakcje.
Szybko się zorientowaliśmy, że nasz hotel jest całkiem w porządku i nie ma co sobie zawracać głowy szukaniem czegoś innego.
Ruszyliśmy w kierunku Białych Wydm, które są oddalone od nas ok. 40 km.
Wyświetl większą mapę
Jechaliśmy, jechaliśmy i w pewnym momencie skończyła się droga...
Okazało się, że za tymi wydmami jest morze a na wydmach jest... cmentarz!
Na każdym grobowcu jest swastyka, która w Azji jest symbolem szczęścia. Muszę przyznać, że ten symbol mocno gryzie w oczy.
Pojechaliśmy dalej, wjechaliśmy w boczną uliczkę i dojechaliśmy nad morze gdzie rybacy zwożą połowy.
Nieopodal zatrzymaliśmy się na jedzenie, było nawet niezłe ale ze względu na to, że w okolicy jest mnóstwo rybaków i łowionych ryb to i przy okazji są muchy, ogromne ilości much. Szybciutko zjedliśmy i czmychnęliśmy stamtąd.
Generalnie jechaliśmy w kierunku białych wydm ale po drodze zatrzymywaliśmy się i także zbaczaliśmy z drogi widząc coś interesującego.
Droga w większości wiedzie wzdłuż morza można więc podziwiać np. takie widoki:
I tak sobie jadąc urodził się pomysł żeby spróbować przedrzeć się motorkiem do samego morza i pojeździć po plaży. Nie było to łatwe zadanie bo oczywiście nie ma żadnej drogi, trzeba zrobić to siłowo przejeżdżając po prostu przez pas wydm i zieleni. Ale opłaciło się!
No i to co tygrysy lubią najbardziej ;)
Muszę stwierdzić, że jazda motorem po plaży i morzu sprawiła mi ogromną frajdę. Coś fantastycznego!
Widoki też całkiem przyjemne - czerwona ziemia, góry, morze... Fajnie.
Na plażę morze wyrzuca różne stworzenia, w szczególności meduzy, spore meduzy.
Jeszcze rzut oka z góry na to przemiłe miejsce i ruszamy dalej w kierunku Białych Wydm.
Do tej pory główna droga, którą jechaliśmy była niezła, asfaltowa ale żeby dojechać do tych wydm trzeba skręcić w boczną. Oczywiście oznaczeń nie ma żadnych (chyba po to żeby samemu turyści nie mogli trafić i wyjeżdżali tylko z biurami).
Na szczęście my jako świadomi turyści byliśmy uzbrojeni w telefon z mapą więc długo nie błądziliśmy - po prostu ciężko było uwierzyć, że droga dojazdowa może tak wyglądać...
Na szczęście mijane widoki wynagradzały te niedogodności.
W końcu - ufff.... trafiliśmy.
Oczywiście jest opłata za wjazd ale raczej symboliczna.
Białe Wydmy [White Sand Dunes] - ciekawe miejsce, jak sama nazwa wskazuje - czysty, biały piasek - wygląda to jak pustynia a do tego jest tam wkomponowany akwen z wodą i roślinnością - pierwsze skojarzenie - oaza ;)
Można wypożyczyć quada żeby pojeździć po wydmach, poszedłem, spytałem - cena mnie powaliła - 40 $ za 20 minut (!). Dziękuję, z przyjemnością się przejdziemy...
Usiedliśmy w barze i zamówiliśmy po piwie. Do słupa przywiązane łańcuchem są 2 małpy - ludzie się cieszą, drażnią je i robią zdjęcia - średnia przyjemność.
Po krótkim odpoczynku - ruszyliśmy w wydmy (buty zostawiliśmy w barze). Piasek nie był tak gorący, spokojnie można chodzić - może też nie ma sezonu jeszcze na gorący piasek? ;)
O godz. 18 zawsze robi się już ciemno więc nie bardzo było już co oglądać. Wsiedliśmy na motor i powrót. Niestety jak jest ciemno to trudniej trafić z powrotem. A jak nie wiadomo dokąd jechać to się człowiek stresuje a jak stres to i papieros - szczególnie w tej cenie ;)
Koniec końców - udało się wrócić bezpiecznie pomimo ciemności.
Już obok nas stanęliśmy w uroczej knajpce w której sprzedawane są świeże owoce morza z grilla.
No może i faktycznie jak tak teraz patrzę na zdjęcie to knajpka nie jest zbyt urokliwa ;)
Ale "oni" tak tu jedzą - dookoła stołów jest pełno resztek, jak coś upadnie to już leży a skorupki czy ości wyrzucane są bezpośrednio na ziemię.
Osobna sprawa to wielkość krzesełek i wysokość stołów - po wietnamsku ;)
Jednak dziś to nie był nasz problem bowiem zamówiliśmy na wynos.
I tym miłym akcentem zakończyliśmy pracowitą niedzielę.
Rewelacja, no i zdjęcia fajne.
OdpowiedzUsuńStaram się żeby było ciekawie i zdjęcia uczę się obrabiać ;)
UsuńCzad...klimat fajowy...no i wreszcie foty lepsze chyba zmieniłeś aparat ...?
OdpowiedzUsuńNo... fajnie, fajnie ;)
UsuńA foty lepsze bo:
1) w lepszej jakości wrzuciłem tutaj
2) wciąż się uczę robić zdjęcia i raz na kilkaset zdjęć nawet mi się trafi fajne
3) a aparat mam najlepszy na świecie potrafi robić nawet kolorowe zdjęcie ;)