Przez kilka pierwszych dni pobytu w Sajgonie - szukaliśmy jakiegoś
lepszego hotelu i włóczyliśmy się po mieście. Mieszkamy w najbardziej
turystycznej dzielnicy - District 1 - najwięcej turystów a co za tym
idzie mnóstwo knajpek, hoteli, straganów, sklepików, masaży itp.
Pierwsze
spostrzeżenia i różnice między Kambodżą - dużo czyściej i brak
tuk-tuków. Spokojnie można łapać taksówki - mają taksometry. Stawki: "na
wejście" 12.000 i za kilometr ok. 16.000 (1$ = 21.000).
Hotel
znaleźliśmy po 2 dniach - rodzina wietnamska na dole prowadzi biuro
turystyczne i pomału zaczynają tworzyć hotelik. Byliśmy ich pierwszymi
gośćmi ;)
Nasz apartamentowiec. Ho Chi Minh zdobyte - polska flaga powiewa.
Bardzo szybko natknęliśmy się na
Starbucksa - obowiązkowo trzeb było wstąpić na kawę szczególnie, że upał
okrutny a w środku klimatyzacja.
Starbucks Ho Chi Minh
Starbucks Ho Chi Minh
Widok z górnego piętra Starbucksa.
Najważniejsza rzecz - upodobnić się trochę do tubylców. Nic tak szybko nie zmienia w Wietnamczyka jak gustowne nakrycie głowy.
Kolejne praktyczne spostrzeżenie - tu jest taniej niż w Kambodży! Piwko 0,5l w knajpie - 10.000, porządna porcja słynnej zupy wietnamskiej Pho Bo z plasterkami surowej wołowiny ok. 40.000. No i jakoś tak ogólne wrażenie jest, że jest taniej ;)
Miasto miejscami jest bardzo nowoczesne i "wypasione" (luksusowe sklepy, hotele) ale też jak to w Azji - biedne, smrodliwe i brudne. Ogólne wrażenie - zdecydowanie na plus.
Nadal jednak co jest wielkim zaskoczeniem nie spotkaliśmy żadnego Polaka chociaż nasza flaga powiewa w samym centrum Sajgonu... O, przepraszam - jednak spotkaliśmy. Na jednym z targowisk w hali coś tam kupowaliśmy i jak zwykle bez skrępowania rozmawialiśmy po polsku (nikt takiego dziwnego języka przecież nie zna) a tu zaskoczenie - sprzedawca zagadał do nas łamaną wietnamską polszczyzną! Wietnamczyk, który przez 7 lat mieszkał w Polsce - jak to miło spotkać rodaka ;) Chcąc nie chcąc trzeba było coś od niego kupić. Ale i tak się opłacało.
Park w Ho Chi Minh
Park w Ho Chi Minh
Jest ciepło, parno więc pić się chce. Park jest bardzo zadbany, zacieniony - można sobie spokojnie posiedzieć i odpocząć.
Park w Ho Chi Minh
Panoramiczny rzut oka na Ho Chi Minh - ujęcie pokazujące nowoczesność miasta. Tak, tak - są tu budowle, sklepy, hotele, których nie powstydziłoby się żadne europejskie miasto
Ho Chi Minh [Sajgon] w wersji nowoczesnej.
Odwiedziliśmy m.in. tutejszy market Ben Thanh. Takie samo coś jak Central Market w Phnom Penh tylko mam wrażenie, że nieco mniejsze.
Na końcu ulicy wejście do marketu Ben Thanh
Oczywiście, jest tu mnóstwo wszystkiego - ubrania (wszystkie markowe firmy), biżuteria, jedzenie, przyprawy.
Ben Thanh
Mają tu bardzo wiele różnych odmian kaw. Przed zakupem można powąchać, pogadać i później po finalizacji transakcji jest na miejscu mielona.
Ben Thanh
Wszechobecne są wietnamskie gwiazdy a szczególnie fajnie komponuje się to z sierpem i młotem.
Świetny blog. Prawie jak bym tam był... Powodzenia w nowym kraju i nie przestawajcie pisać.
OdpowiedzUsuńWitekG
Dzięki, dzięki.
OdpowiedzUsuńNie przestaniemy... pisać i zwiedzać ;)