sobota, 7 września 2013

Autobusem Mui Ne - Hoi An ok. 800km

Pomału zbieramy się. Trzeba już zmienić miejsce pobytu bo zakwitniemy tutaj.
Jeszcze kilka pożegnalnych fotek z Mui Ne




Motor oddałem, na rano godz. 14 kupiłem bilety na autobus. Niestety pod sam hotel autobus nie ma jak przyjechać - zbyt wąskie uliczki. Wobec tego musimy dojść z tobołkami aż do drogi.
Wymyśliłem, że pożyczymy na chwilę motor od właściciela hotelu i będziemy go prowadzić z walizkami.
Tak też zrobiliśmy - udało się chociaż lekko nie było.



Czekamy sobie spokojnie na autobus, słoneczko przygrzewa...
14:10
14:20
14:30 - nadal nie ma
O 14:45 nie wytrzymałem napięcia - wsiadłem w taksówkę i jadę do biura dowiedzieć się co jest grane. W biurze powiedzieli, że właśnie już jedzie do nas i szybko mam wracać.
Faktycznie, wróciłem i Aga już pakowała się do autokaru. Raptem godzina spóźnienia, nie ma dramatu ;)
Przed nami kawał drogi - ok. 800 km i 17 godzin w autobusie...



Wyświetl większą mapę


W autobusie.
Kilka fotek z drogi:




Po kilku godzinach jazdy, bez żadnego przystanku dojechaliśmy do miejscowości Nha Trang. Okazało się, że tutaj musimy przesiąść się do innego autobusu, który dowiezie już nas na miejsce. Lało strasznie - pod same drzwi podjechał mały busik i tam wskoczyliśmy. Busik podwiózł nas pod same drzwi do docelowego autokaru. Wciąż lało i nie było nawet jak zapalić - ruszyliśmy.
Nasz nowy pojazd był zdecydowanie starszy ale za to bardziej wygodny - nawet ja mogłem w końcu wyciągnąć nogi ;)


Podróż minęła jako-tako, tzn. prawie wszyscy spali a ja czuwałem. Lał deszcz, ciemno i droga wiodła często przez góry - musiałem pilnować kierowcy żeby nic się nie stało ;)
W autokarze była toaleta więc nie było potrzeby na postoje.
W końcu dojechaliśmy do Hoi An.


Pozostało tylko złapać taksówkę i udać się do hotelu.
Podjeżdżamy, wysiadamy. Hotel zamknięty na kłódkę...
Pukamy, dzwonimy i hurrra! Otworzono nam wrota. Dwie młode dziewczyny (chyba spały jeszcze) są nieco zaskoczone naszym tak szybkim przyjazdem.
Poprosiły żebyśmy usiedli a one idą przygotować nam pokój.


Minęła ledwie godzina - dziewczyny poprosiły nas na górę - pokój gotowy.
Poszliśmy - pokój fajny ale to nie ten, który rezerwowaliśmy - miał być z tarasem....
Hmmm... ok, nie ma problemu - poczekajcie na dole chwilkę zaraz go przygotujemy.
Świetnie, znów musimy czekać. Ale to przecież Azja, nikomu się nie spieszy i życie traktuje się dużo spokojniej, bez pośpiechu. Trzeba się przyzwyczaić.
Tym razem wystarczyło im już tylko 30 minut (może do wprawy już doszły) i mogliśmy się wprowadzić.

Ufff.... nareszcie!
No i nasz wywalczony taras, szczególnie przydatny do porannej kawy i "dymka".



Chwilę odpoczęliśmy i trzeba iść rozpoznać okolicę.
Samo miasteczko Hoi An jest określane jako bardzo spokojne, wyciszone i urokliwe.
Można zerknąć do Wikipedii i poczytać o nim: TUTAJ.

Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście w poszukiwaniu motoru do wypożyczenia. Jest to bardzo praktyczny sposób na zwiedzanie i przemieszczanie się w azjatyckich miastach a do tego daje dużo frajdy.


 W centrum miasteczka jest najsłynniejszy jego zabytek - most japoński 


Zabytki zabytkami a jak Polak głodny to zły! Trzeba czym prędzej jakieś jedzonko wciągnąć.


W garnku to gotująca się zupa, ogrzewana żarzącymi się węglikami. Całkiem smaczna i pożywna.
Przez cały czas podchodzą do nas uliczni sprzedawcy, którzy oferują wszystko co tylko możliwe.
Pod koniec jedzenia wzbogaciliśmy się o kilka maści, które leczą wszystko i kilka paczek "super pysznych i najlepszych na świecie" przysmaków w woreczkach foliowych. A wszystko to po twardych negocjacjach trwających po kilka minut.
Już po kupieniu tych rewelacyjnych produktów stwierdzam, że nie są mi do niczego potrzebne i tylko będą zajmować miejsce. Ale targowanie się było wciągające ;)
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć morze.


Plaża ładna, biały piasek, palmy, woda cieplutka. Miło i sympatycznie. Nie kąpaliśmy się bo nie byliśmy wyposażeni w stroje kąpielowe ;)
Wypoczywaliśmy za to na leżakach rozkoszując się nicnierobieniem.

T


To był długi, męczący dzień. Jeszcze tylko małe zakupy w jakimś tam sklepie po drodze i powrót do hotelu.
A to co się tam działo opisuję w skrócie poniżej:



公開を間近に控え、ブログ開設しました。
宣伝スタッフを中心に、裏話・小ネタなど、ほぼ(?)毎日更新してゆきます。ロケ当時の現場スタッフからの書き込みも予定していますので、撮影中の裏話なんかも出てくるかも。
みな様、こうご期待!です

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz